To cudo istniało na ówczesnej "Obrońców Stalingradu" (wieloznaczna nazwa, bo najpierw broniła się tam Armia Czerwona, a po okrążeniu przez Sowietów - armia Paulusa), czyli obecnej Wawrzyniaka. Lubiłem tam chodzić. To było niezwykłe widowisko! Newralgicznym momentem była wymiana rolek. Mój kuzyn raz wykazał się tam słabym refleksem i magiel złamał mu rękę. Dziś, w dobie unijnych unormowań, tego typu instalację uznano by za groźną dla życia i pod karą zabroniono by zbliżać się do niego na odległość bliższą, niż 20 metrów. Aby móc to obsługiwać należałoby najpierw zaliczyć co najmniej roczny kurs i zdobyć minimum trzy certyfikaty. Żelazka z nawilżaczem rozwiązały jednak problem (przynajmniej chwilowo).
A jeszcze jeden był na Sienkiewicza,chyba u p.Próchnickiej,ale może pomyliłam nazwisko...Oj,nanosiłam się tam koszy z bielizną,ale jaką frajdą było kręcenie korbą...