Capitaneus1 !! Tak, to o tego Martina- Marcina - Marjana (tak właśnie zapisany jest w archiwach kępińskiego gimnazjum) Grzembę chodzi.
Informacje zacytowane przez Ciebie b. mnie zaineresowały. Tej części jego życia nie znałam. Zachowałam listy, które pisał do mojego ojca. od 1982 r.; wszystkie po polsku: " Piszę po polsku, żeby mowy nie zapomnieć". Listy te uważam za b. interesujące - nie tylko dlatego, że opowiada w nich swoją historię. Do końca życia interesował się swoim rodzinnym miastem, wspominał swoich przyjaciół, wypytywał kogo tylko się dało o ich losy . Był kopalnią wiadomości o Kępnie . Po wojnie zamieszkał w Schwetzingen k/Heildelberga (chociaż jego plany były inne, ale to już dłuższa historia) i tam zmarł .

Widocznie pan Mieciu Kowalek nie był piłsudczykiem, może bliżej mu było do endecji. W Wielkopolsce nie przepadano za "złym dziadkiem", co zrozumiałe.

Natomiast pan Marcin (Martin) Grzemba, urodzony 10 listopada 1912 r. w Kępnie, podporucznik rezerwy 29. Pułku Piechoty, dostał się do niewoli we wrześniu 1939 r. Początkowo osadzony w Oflag IX - B. nr jńca 767. W dniu 25.05.1940 r. przeniesiony z Oflagu IX - B do Oflagu XI - A A, skąd dnia 07.12.1940 r. został zwolniony jako Volksdeutsch.
Pewne źródła błędnie podają, że poległ w Puszczy Kampinoskiej i że został pochowany w Warszawie (1-KW, Żoliborz ul. Powązkowska). Skoro jednak pisał list w 1982 r., to nie zginął.
(Kryska-Karski Tadeusz, Straty korpusu oficerskiego 1939-1945, wyd. Londyn.

Na zdjęciu jest Mieciu Kowalek - nie Jasiu. Przetipowałam się.