Dyplom magisterski z zakresu pedagogiki otrzymał w roku akademickim 1929/1930, na Wydziale humanistycznym Uniwersytetu Poznańskiego. (Źródło: http://www.wbc.poznan.pl/Content/112398/index.djvu)
W grudniu 1934 r. ogłasza się w "Orędowniku. Ilustrowanym piśmie narodowym i katolickim" jako "Nauczyciel języka polskiego i przedmiotów pedagogicznych z pięcioletnią praktyką w szkołach średnich." i podaje adres Poznań, ul. Mickiewicza 21/25 m. 1
I jeszcze karta z kartoteki ludności Poznania:
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19.3/15105/str/1/4/15/ObKjjHlW1v4jfAQGKBAT0w/#tabSkany
W zbiorze ofiar II wojny światowej (poległych, zamordowanych, osadzonych w obozach itd.) wpisałem nazwisko Szajnerman. Oto jakie imiona znalazłem przy tym nazwisku: Aszer, Baruch, Berek, Blima, Chana, Eugenia, Izrael, Jacheta, Moses, Mosze, Moszek, Salomea, Szlama, Szymon, Wolf, Zelik.
Roman Szajnerman nie występuje na tej liście więc nie przebywał dłużej w żadnym więzieniu czy obozie, co potwierdza że wojnę mógł spędzić w ukryciu.
Nazwisko Szajnerman faktycznie sugeruje, że mógł być on pochodzenia żydowskiego. z drugiej jednak strony, był on przed wojną nauczycielem LO w Jarocinie i tam go aresztowano w 1939, ale potem wyszedł na wolność i wojnę przeżył. W czasie wojny urodziły się jego córki. Po Kępnie chodziły pogłoski, że w latach okupacji ukrywała go żona. Ponoć z wdzięczności za to ożenił się z nią, ale to się trochę kupy nie trzyma. Córka - Zofia Szajnerman zdała maturę w 1959, czyli urodzona w roku 1941, Terasa Szajnerman zdała rok później, zatem urodzona w 1942. Wygląda na to, że Rpman Szajnerman przeżył wojnę bez nadmiernych prześladowań typowych dla Żydów. Pisał on zresztą nawet, że wtedy zajmował się tajnym nauczaniem, więc miał on jakąś swobodę działania. Ukrywający się Żyd miałby z tym jednak problem. Czyli Żydem on raczej nie był, a musiał mieć na to mocne papiery, bo go mordercy z SS nie tykali. Zatem w kontekście roku 1968 to dziwna sprawa. Czy nasi sekretarze miejscy i powiatowi byli kompletnie durni (to możliwe), że wyrzucili z pracy gościa zasłużonego dla szkoły, miasta i partii? Bo trzeba dodać, że R. Szajnerman był również zagorzałym komunistą. Ale w ramach czystek, powołując się na "nietypowe" nazwisko można było zawsze uznać, że delikwent to Żyd i niech spierdziela do Syjamu. A kto był w 1968 sekretarzem w Kępnie, to można sprawdzić. Kojarzą mi się tylko towarzysze na literę T oraz na literę B. A najlepiej, niech to sprawdzi IPN, tylko, żeby się nie okazało, że ci na literę T lub B są dziś, jak ten z Sejmu na literę P
Czyli można budować tezę, że antysemicka nagonka z 1968 roku dotarła aż do Kępna?
Posiadanie nazwiska typowego dla danej nacji o niczym nie świadczy, lecz powiedzmy sobie szczerze, że Szajnerman to typowo żydowskie nazwisko i myślę, że ta zbieżność dat nie jest tutaj przypadkowa.
Panrysio - jeżeli wiesz coś więcej to napisz.
R.Szajnerman przestał być dyrektorem LO w 1968, a opuścił Kępno bodaj w roku 1969. Podobno już wcześniej naraził się któremuś z lokalnych towarzyszy, a jak wiemy w 1968 była znakomita okazja do wyrównywania rachunków. Spróbuję się czegoś o tym dowiedzieć. Mam nadzieję, że żaden oburzony wnuk jakiegoś sekretarza nie wniesie reklamacji, jak mi się to już zdarzyło. A może przekażę Ci to po prostu ustnie.
Od lat to próbuję ustalić, ale lekko nie jest. Wiem jedynie, że po wyprowadzce z Kępna mieszkał w Koninie. I tam się ślad urywa. Znam go głównie z opowieści. Osobiście, dość słabo go sobie przypominam, jak już to bardziej pamiętam jego żonę, która była dość barwną postacią. A jak już mówimy o tym, gdzie kto jest pochowany, to chciałem oznajmić, wracając do jakiejś dyskusji sprzed lat, a dotyczącej Pani Heli z przedszkola na Sikorskiego, że ta pani nazywała się Helena Lenort i leży na cmentarzu w Kępnie, grób M-7-16.