Każdy młodzieniec w PRL i w III RP ma w swym życiorysie epizod z piciem "sikacza" w bramie (może tylko z wyjątkiem pewnego prezesa). Większość z tego wyrasta. Podobnie jest z wyznawcami i fanami rozmaitych subkultur, pseudokultur, ruchów itd, itp, etc jak również z miłośnikami konkretnych stylów muzyki, w obronie których niektórzy młodzieńcy idą nawet na noże. Potem też z tego wyrastają.
Zapewne wkrótce sam zauważysz, że muzyka, której jesteś fanem nie jest szczególnie wysublimowana. Ale przyznaję, że najgorsza też nie jest! Sam czasem słucham Ramonsów. Stąd stwierdzam obiektywnie, że stosowali oni wprawdzie więcej, niż jeden chwyt, ale tylko czasem dobijali do czterech-pięciu. Podobną maestrią wykazywali się zresztą też wcześni rock`n`rollowcy, a nawet Rolling Stones czy The Beatles w początkach kariery. Nawet w póżniejszych latach Uriah Heep w "Lady in black" podobnie jak Perfect w "Pepe wróć" użyli ledwo dwóch akordów.
Maciek, powiem tyle, że też kiedyś byłem w Twoim wieku, słuchałem rozmaitej muzyki i miewałem różne poglądy. Wielokrotnie wszystko to rewidowałem. Jestem pewny, że Ciebie też czeka podobna droga. Mam wrażenie, że jesteś człowiekiem tak rozumnym, że na muzyce Punk nie skończysz swego rozwoju duchowego.
A co do Otta, to mimo, iż gość miał pewnie nawet szczere chęci, to ogólne okoliczności sprawiły, iż narobił raczej więcej złego, niż dobrego. Wtedy jednak chyba nie dało się inaczej. Na tym polega tragizm tego typu postaci.