Jest to krzyż znajdujący się nad mogiłą, w której spoczywają wymienione na tabliczkach osoby. Obok imienia i nazwiska podano wiek zamordowanych.
(W lesie pomiędzy Komorznem a Krzywiczynami)
Primo. Chyba masz problem z czytaniem ze zrozumieniem, ponieważ pisałem już, że nikogo i niczego nie tłumaczę. Zbrodnia jest zbrodnią.
Secundo. Troszkę przestrzeliłeś, bo ja pisałem o 1945 r. a Ty nawracasz do 1939 r., to jakby nie było zupełnie inne sytuacje polityczne i społeczne.
Tertio. Troszkę spokojniej proszę, bo historia w ręku krzykaczy i ludzi nadpobudliwych bywa narzędziem niebezpiecznym. Niestety...
A zgrupowanie Otta, mimo jego wątpliwej jakości działalności, dla mnie pozostanie ODDZIAŁEM.
Od tysiącleci wiadomo, że wojna nie rodzi ludzi, tylko ich pożera. Wojna zakończyła się w 1945 r., a ludzie w katowniach UB ginęli do 1956 r.
Tutaj mamy złożoną sytuację, bo czasy po prostu były straszne: zakończona wojna, teren dawnego pogranicza, katolicy, ewangelicy, Polacy i Niemcy, a w tym całym kotle dodatkowo doszli Sowieci.
Obecnością sowietów, mieszanką kulturową i położeniem geopolitycznym tłumaczysz zbrodnię Polaków na ludności niemieckiej. Jak inaczej nazwać to wtrącenie w Twojej wypowiedzi?
Termin 'banda' to bezsprzecznie wynik ubeckiej propagandy, ale z drugiej strony grupa ta nie podporządkowała się żadnym wyższym strukturom wojskowym i dość niezręcznie mówić o niej jako o 'oddziale". Jednostki Wehrmachtu (choćby te z Torzeńca i Wyszanowa) były częścią sił zbrojnych III Rzeszy i nie widzę powodu, dla którego nie powinno się ich nazywać "oddziałami".
Poproszę jaśniej, bo nieco lakonicznie pytasz...
Niczego i nikogo nie tłumaczę, tylko dziwię się dlaczego jedni to banda a inni to juz oddziały, chociaz wszyscy mają krew na rękach.
Słyszałem o tej zbrodni... Nie mam zamiaru bronić partyzantów i zgrupowań zbrojnych AK, BCh, GL itd., ale dziwi mnie gdy słyszę jak o oddziałach takich jak ludzie Otta, mówi się BANDA, a Wehrmacht rozstrzeliwujący Polaków to jednak ODDZIAŁY, podobnie jak NKWD czy UB. Od tysiącleci wiadomo, że wojna nie rodzi ludzi, tylko ich pożera. Wojna zakończyła się w 1945 r., a ludzie w katowniach UB ginęli do 1956 r.
Tutaj mamy złożoną sytuację, bo czasy po prostu były straszne: zakończona wojna, teren dawnego pogranicza, katolicy, ewangelicy, Polacy i Niemcy, a w tym całym kotle dodatkowo doszli Sowieci.
Przypomina mi się, gdy pewien wysoki oficer w okresie powojennym chciał przesiedlić dużą część ludności naszego powiatu, co miało byc karą za podpisanie listy VD. Z trudem go przekonano, że nie jest to dobre wyjście... Oficer ten pochodził z centralnej Polski i nie brał pod uwagę specyfiki naszego regionu. Polecam książkę Aleksandry Hołubeckiej-Zielnicy i Krzysztofa Zielnicy pt. "Był taki czas... Pogranicze polsko-niemieckie (Syców - Kępno - Ostrzeszów). Wspomnienia i relacje z lat 1918-1958".
Autor Seba 87
Pamięć i sprawiedliwość, pismo Instytutu Pamięci Narodowej numer 1(5)2004 i konkretny rozdział autorstwa Jerzego Bednarka - "Oddział Franciszka Olszówki Otta. Z dziejów powojennej konspiracji antykomunistycznej " strona 205
A to wspomniany cytat:
Do wyżej wymienionych czynów należy dodać zbiorową egzekucję dwunastu osób pochodzenia niemieckiego, przeprowadzoną przez oddział Otta" w lasach komorzyńskich, niedaleko Szymonkowa, w połowie października 1945 r. Otóż na przełomie września i października 1945 r. zarządca gospodarstwa poniemieckiego w Wodzicznej wspólnie z Niemką Gertrudą Stock - córką poprzedniego gospodarza majątku - udał się do lasu po drewno. Tam przypadkowo natknęli się na partyzantów "Otta", którzy zaprowadzili ich do bunkrów, gdzie zarządcę spito do nieprzytomności alkoholem. W takim stanie też odnalazła go w lesie żona - lecz już bez Gertrudy Stock - i odwiozła do domu. Następnego dnia kilkanaście osób, w tym rodzina Niemki, zorganizowało akcję poszukiwania dziewczyny. Gdy znaleźli się w okolicach bunkrów, zostali zatrzymani przez żołnierzy "Otta" i przez kilka dni byli wykorzystywani do prac porządkowych w bunkrach. Z obawy, iż mogą zdradzić miejsce położenia kryjówki oddziału, z ROZKAZU "Kordzika" WSZYSTKICH ROZSTRZELANO . Wśród ofiar było między innymi siedem kobiet i dwóch jedenastoletnich chłopców.
Autor Seba
...każde życie jest ważne....i dlatego warto się zastanowić co zrobiono z Żołnierzami Wyklętymi i nie tylko ...warto poczytać...i zmierzyć się z tematem...po II wojnie trwała kolejna wojna,okupantami byli panowie w polskich mundurach...i to była tragedia dopiero !!!....a mojej miny nie musisz oglądać - to była wojna....jedna po drugiej... a zrywy solidarnościowe też miały swoje ofiary...demokracja, wolność - zawsze miały i mają swoją wysoką cenę...
dxdan, nie znamy się i nie mam zamiaru z Tobą polemizować ale chciałbym zobaczyć Twoją minę i usłyszeć to co mówisz w chwili jak stoisz przed tym krzyżem tam w tym miejscu. Ryczyn stał przed tym krzyżem a pod stopami pewnie niegłęboko jest pochowane kilkanaście ciał.
Spytaj Ryczyna co wtedy się czuje, jakie ma się zdanie na temat "Oddziału AK"
Życzę Ci byś tego doświadczyła, może wtedy Twoje posty będą bardziej sensowne .
pozdrawiam serdecznie.
Madzik ja nie mam nic do historii, którą opisałaś...tak jak napisałam było ich wiele i mocno okrutnych....i każdy ma swoja historię...z całym szacunkiem do każdej z nich należy się odnosić ale również widzieć te inne...a szczególnie te, które dotyczyły polskich oficerów...